Zupełnie inaczej


| zupełnie inaczej | trzy rady z których ostatnia jest nieprzypadkowo najkrótsza | rorate coeli | uczę się chodzić | (krzywdy zadane) | (tłumaczę nie tobie) | (ja niczego nie pamiętam) | sjesta na Awentynie | czy tak powstają ? | (podobno) | Poetzleinsdorf | Witkowi | (przede mną) | (co mam zrobić, Tato) | (kochać) | (otaczał go pewien rodziaj) | trochę o sobie | (jestem wdzięczny Panu Bogu) | plan pracy nad sobą | Oblicze Boga | (Wiara, Nadzieja, Miłość) | (tylko mi słońca nie zasłaniaj) | (...niepokój) | (o samotnosci pisano wiele) | (niełatwo) | (szukamy wyjścia) | (Panie, pragnę Twojego szczęścia) | (nie pozwól) | (to wszystko nieprawda) |




zupełnie inaczej

I
dystans jest podobno duszą piękna
dystans wydobywa słowa wyważone
i bezbłędnie bezpieczne
można iść nieskazitelnie jasno
nie pojawią się
plamy potu na koszuli
a trwoga tylko czasem
i nie na pewno
ale nie wiadomo
czy to jest sposób
dla zachwyconych Wcieleniem
II
bliskość powiększa worki pod oczami
nieobliczalna
zbawia i zatraca
ale nie wiadomo
czy miał rację św. Bernard z Clairvaux
gdy mówił
że wszystko jest w porządku
kiedy nic nie jest w porządku
III
I również nie wiadomo
czy to coś
czyli klucz do raju
jest poza dystansem i bliskością
czyli dużo dalej i dużo bliżej
IV
to musi być zupełnie inaczej



trzy rady
z których ostatnia jest nieprzypadkowo
najkrótsza

I

jeśli piszesz

nie wyprowadzaj zdań
ze swojej ciemności

demony bywają hojne
i za wierną służbę
płacą nierzadko
fontanną złocistego słowa

choćby rzędy liter
mieniły się od znaczeń
i pociągały umysł
genialnością uchwycenia
"istoty rzeczy"

nie wierz
zniszcz
i zawróć

nawet za cenę bełkotu
czy skrwawionego milczenia

II

jeśli kochasz

zaufaj słowom Augustyna
- zestarzał się na miłowaniu -
i zapytaj:
kogo? co?

bo może się okazać że
najzwyczajniej nie warto

wprawdzie
Bóg jest miłością
ale liczne wątpliwości
rodzą te same słowa
przy zamianie przypadków
i wielkiej litery
i w odwrotnym porządku
a święty Jan
skrzywiłby się
z obrzydzeniem

III

jeśli żyjesz

oczywiście
Herbert ma rację:
masz mało czasu
trzeba dać świadectwo

ale bywa
że czasu jest sporo
i że inni zrobią to lepiej


    grudzień '88



rorate coeli

W czwartym roku życia
z papierowym lampionem w ręku
zrozumiałem jak to jest:
to ze śpiewania Gloria
powstaje jasność
choć na zewnątrz
ciemna śnieżyca
i daleko do świtu
czyli bez zmian
ale przyjazny obszar światła
wydarty z mroku
zachrypniętym głosem
nie na swoją chwałę
jest prawdziwy


    w czasie adwentu czyli kiedykolwiek



uczę się chodzić

"Pomiędzy nami idziesz Panie
Po skamieniałe! drodze życia
I słuchasz stów zrodzonych z laku
Przed jutrem pełnym tajemnicy.
***
Niebawem skończy się. wędrówka
I dzięki Twemu zmartwychwstaniu
Wejdziemy w progi domu Ojca
Byś tam wieczerzał razem z nami.
***
Czyż jest coś bardziej wzniosłego Nad
miłość większą od lęku...?"


Z hymnów brewiarzowych okresu wielkanocnego


uczę się chodzić
na pochwalę wierności

uczę się chodzić
trzymam głowę prosto
zostawiam ślady wyraźne
na szlaku dla nieuleczalnie karkołomnych
ale nie o to    c h o d z i

uczę się chodzić
powierzając się cały
rześkości podwójnie rannych godzin
gdy słońce jeszcze nie skażone
dawaniem ciepła w nadmiarze
po nocnych ulewach wysusza kałuże

uczę się chodzić
i zdaniem wytrawnych
rozpoczynam wyjątkowo prędko:
w tydzień po zawale stawiani pierwsze kroki
bierze się to z wrodzonego uporu
i z nabytej łagodności
i ze strachu przed śmiercią na leżąco

uczę się chodzić
choć chwiejny rytm kroków
bywa wspierany przez niewielu:
nie po to przecież
kupuje się bilety do cyrku

uczę się chodzić
z oporu wobec muzyki
zmuszającej do tańca
to
jest zbyt poważne
i godniej będzie wyrażone
w statecznej równomierności kroku

uczę się chodzić
wiernie i pracowicie
wdeptują stopy
zły piasek
goryczy i pogardy
w szczeliny między
kostkami bruku

uczę się chodzić
a arytmia kroków
bierze się z wyboistości drogi
którą nie ja wybierałem
a też z nieusuwalnego podejrzenia
wobec milości do wszystkich
czyli do nikogo

uczę się chodzić
dzięki niedowodliwemu
aczkolwiek rosnącemu przekonaniu
że okrucieństwo
nie jest ostatecznym słowem
na temat prawdy o wędrowaniu
i w sprawie kresu drogi

uczę się chodzić
tak jakby wszystko szło normalnie
a cały problem sprowadzał się
do znalezienia czasu
na przymiarkę kolejnej sutanny

uczę się chodzić
z pamięcią o prawie Najwierniejszego
o czwartej straży nocnej objawionym:
od gęstości cząsteczek wiary w sercu i stopach
zależy czy jezioro stężeje w kamień

uczę się chodzić
bez wiary że dojdę
za to z wiarą
że dzielność odrywania stopy od ziemi
na przekór wbrew i pomimo wszystko
nie jest bez znaczenia dla Najwierniejszego
gdy przyjdzie do mnie
po skamieniałej wodzie
wszak przebito Mu serce
ale nie połamano goleni
i - choć się rumienię
od ciężaru i bezbronności słowa -
kocha



* * * (krzywdy zadane)

krzywdy zadane lub doznane
wykrzywiają linie na których
zapisujemy siebie

i żal
że odeszło
i że nie do naprawienia

i wiara
że Bóg potrafi
pisać prosto na liniach
krzywych od krzywdy



* * * (tłumaczę nie tobie)

Księdzu Kazimierzowi Kaczorowi

tłumaczę nie tobie
który już wiesz

warto zmieniać w pośpiechu parafie
zawsze na krótko i nigdy do końca
w cieniu tych
którzy budują
rodzą
i mają prawdziwe problemy
i tych na których się stawia
warto
kilka konfesjonałów
parę szpitali
i trzy lub cztery sutanny
warto zasypiać
wrośniętym tylko w swoje nieposłuszne ciało
warto pić z kielicha
na oczach tych
którzy nie rozumieją
że dałeś wszystko
i dlatego potrzebujesz miłosierdzia

wszystko się potoczy normalnie
i bez wielkiego płaczu
nikt nie owdowiał
my zestarzejemy się bez ciebie
a miejsce za ołtarzem na pewno nie zostanie puste
rządek liter w Kalendarzu Liturgicznym
kruchość anegdoty płatków i płomieni
nierówna walka pamięci z czasem

ale musiałeś przecież
dojrzeć
niezauważalnie dla nas rozpędzonych
dojrzeć tak
że Bóg nie mógł już powstrzymać
tęsknoty za tobą


    sierpień'89



* * * (Ja niczego nie pamiętam)

Pamiętam miłość w jej twarzy
Wbitą głęboko po rękojeść

T. Jastrun

Ja niczego nie pamiętam.
Jest taki rodzaj szczęścia,
który niszczy pamięć.

To się ponoć leczy cynizmem
albo
zgodą na ubóstwo
bez nagrody,
z którego lekkość niesłychana
i podziw aniołów
wzruszonych, że
oszczędzono im
człowieczeństwa,
które nie ominęło
nawet Boga.
Albo
nie leczy się wcale.

I wtedy dopiero
wszystko nabiera
właściwego smaku.


    maj '89



Sjesta na Awentynie

na Piazza Gian Lorenzo Bernini
przy Via di San Saba
nie kupuje się
tanich owoców

jest takie samo zawsze
nawet
jeśli dzieje się
na zakurzonym placu
gdzie kwitną rododendrony
a cykady podbijają bębenek
wszechogarniającego luzu
który doskwiera inaczej
naturom nienawykłym do słońca

można stąd pojechać do Ostii
do nieba
lub donikąd

ważne żeby
zachować w sobie
ciemną wilgoć Carcere Mamertinum
wprawdzie
Chwałą Boga jest Żywy Człowiek
ale
o czym oni myśleli
kiedy wyrzekali się słońca
ryjąc w kamieniu
pawie i gołębie


    lipiec'89



czy tak powstają?

zrozumienie
jest śmiercią wiersza:
niepewność
czyli źródło
wysycha
wystarczy nasturcja
i łaska obietnicy
wystarczy Słowo
i błogosławione nienasycenie

ale czy jest możliwe?
Kyrie elejson...


    kwiecień '89



* * * (Podobno)

Podobno
moim wierszom brakuje
drapieżności.
To prawda.
Cała ich
drapieżność
zużywa się
na wyrywanie z siebie
drapieżności i
zostają ślady po bitwie,
czyli parę zmęczonych słów,
które za cenę kalectwa
ocalały,
ufne,
że po Zmartwychwstaniu
odrasta nie tylko życie,
ale i pazury.


    maj '89



Poetzleinsdorf

po miesiącach deszczu
nagła zmiana
i lęk okropny
że banalne i nieprawdziwe:
zgęszczenie ziemskiego piękna
ciepła ludzka bliskość
rozgrzane powietrze
staruszka bezpieczna w cieniu drzewa
czyjś uśmiech nad otwartą kopertą
przytulenia
wiewiórka
dzieci jak krasnoludki
słońce

i pytanie:
czy można temu zaufać?

i odpowiedź wiewiórki:
marzenia są na miarę prawdy
pragnienia biorą się z prawdy
ona wybłyskuje
rzadko i raczej śmiesznie
ale to nie powód
żeby nie wierzyć ludziom
którzy spacerują szczęśliwi że są
racja jest po stronie proroków

potem pierwsze krople deszczu



Witkowi oraz wszystkim stukniętym i naiwnym

N.N. stanowił zwykły przypadek faceta, którego przerasta samotność.
Jak z podręcznika dla młodych psychiatrów.
Jedząc - na przykład - grejpfruta, połówkę wrzucał do kosza.
Według prawych i głodnych, był to podejrzany sposób
leczenia wyżej wspomnianej choroby,
ale jakiś był. A poza tym, mówimy na razie i zresztą,
mądrze - o destrukcji, a nie o sublimacji.
Oczywiście, można pukać w czoło, można radzić,
ale zaleca się ostroż-ność oceny,
jak zawsze wtedy, gdy zagadka czyjejś dziwności rosnącej na glebie
nieznanego nam bólu, wprowadza niepokój w nasze uładzone rozumienie.
Bo może to właśnie ON wie co znaczy być człowiekiem?
Mimo to (a może właśnie dlatego) rósł jak drzewo,
prosto w niebo. Było w nim pragnienie do-tyku rąbka ukochanej szaty.
Wierzył, że Mistrz ta-muje krwotoki i prostuje garby.
A grejpfrutów lepiej nie kupować.
Za drogo się za nie płaci.


    maj '89



* * * (przede mną pięć godzin)

Ojcu

przede mną pięć godzin
czekania
cokolwiek się potem stanie
będzie smutne

to znaczy że sens
musi być obok smutku
możliwy w smutku
i pomimo smutku
dany i przyjęty
bez otarcia łez

wszystko rozumiem
zawracam
przebaczam
wpadam w trans

tylko ten smutek
nieuchronny

jak sens


    maj '89



* * * (Co mam zrobić, Tato?)

Co mam zrobić, Tato?
opowiedzieć jak się staczam, dźwigam, żyję?
jak wygląda moje szczęście w nieszczęściu?
jak moje dziwactwa i rysy upodabniają się do Twoich?
zapalić z Tobą papierosa?
poprawić poduszkę?
schować okulary,
które odłożyłeś jesienią, jak to się wszystko stało?
robić swoje jak gdyby nigdy nic?
zaufać kielichom na ołtarzach, w których nasza bezradność?

Nie wiem.
Milczysz, jak zawsze daleki od patosu.
Wrastamy cicho w Tego, który jest i Ojcem i Synem.


    maj '90



* * * (Kochać)

Ojcu

Kochać
znaczyło najpierw
pisać na skrawkach papieru:
"Lilko, najdroższa,
nie mogę uwierzyć,
że urodzi nam się syn".

Kochać
znaczyło potem
pisać w małych notesach:
"naprawić rynnę,
pomalować płot,
kupić kurczęta".

Kochać
znaczyło jeszcze później
wyciągać zabandażowane ręce
wołać "Słoneczko!"
i pytać "dlaczego?"

Kochać
znaczy teraz
doczekać się ciszy,
w której
już tylko
Miłość



* * * (Otaczał go pewien rodzaj)

Dziadkom
Antoniemu i Teodorowi

I
Otaczał go pewien rodzaj niefrasobliwości,
bo wiedział jakby więcej niż tu wypadało.
Uparta pogoda oczu
w długich pasmach bólu leczonego wiarą.
Przeźroczysty, zasłuchany.
Żyjąc w ten sposób
umiera się niepostrzeżenie
i nie jest się ciężarem
tak teraz jak przedtem.
Tylko
w struktury genetycznych kodów
coraz potężniej
wpisuje się miłość.

II
W brązowych tonacjach
fotografii z Westfalii
(Zur Erinnerung..., Bottrop 1918)
wszystko jak należy:
wąsy i falbanki,
zaklęte w papier życie,
złudzenie dostatku.
Piętnastoletni
w prawym, górnym rogu,
jeszcze nie wie
(z żywej strony czasu
widać nieco więcej):
powstania i miłość,
synowie, krwotoki,
długie chwile milczenia,
oszustwo historii,
starość niedołężna.
W piętnastoletnich oczach
błysk przeczucia prawdy:
nic się nie ułoży
do końca szczęśliwie,
tęsknota za czułością
nie spełni się tutaj.
Ale nie wie
jak będzie umierał:
szczupły i wyniszczony,
z dziurawą pamięcią.

III
Tak mało pamiętam,
choć byłem kochany
i noszę w sobie
ich wiarę i lęk,
tę samą barwę głosu,
podobny kształt dłoni,
zdziwienie wyrażane
znajomym ruchem brwi.
Ale wiem:
ich groby są dowodem
przeciwko śmierci.
Nie mogli
tylko cierpieć, marzyć
i przegrać w pół kroku.



trochę o sobie

1.
kładą się długie cienie
na twarzach podróżnych
Aureliusz drobnym pismem
wypełnia stronice i przejrzystością składni
ujarzmia dzikość krajobrazu
od jesiennych wiatrów
pękła mu wczoraj warga
stąd ten dziwny grymas w Petronell Carnuntum
rodzi się Europa.

"dzieci już śpią - mogę pisać"

2.
świadom własnej chwały
trzydziesty szósty legion
liże swoje rany
a konie nasze Dunaj dopijają
pijane włócznie tańczą
odbija się wodzom
rzężą konający

"jutro na poczcie dowiem się jak to się wysyła
- o szczegółach na pewno powiedzą ci inni"


3.
Septymiusz Sewer -
- jest boski zaprawdę -
- przywiózł nowe żony
przeklęte usta wieszczów
wołają na trwogę
łuny na horyzoncie
obcym bogom w darze
w Petronell Carnuntum
rodzi się Europa.

"moje życie przebiega znowu pod znakiem pilnowania dzieci"

4.
i głos: Marku,
codziennie umierać
rodzić się na nowo
budować swoje teraz
na słowach najprostszych

"przeczytałam już "Dramaty i Trans-Atlantyk"
Gombrowicza, bardzo go lubię"


5.
już pierwsze strużki wody
ściął mróz na Porta Nigra
bezsilność barbarzyńców
osądzą bogowie
czy w winnicach Calabrii
skończył się już sezon?

"po przeczytaniu scenariuszy Bergmana stwierdziłam,
że bardziej mi imponował kiedy byłam młodsza
- teraz wiele scen budzi we mnie niesmak"


6.
już z lasów się dobywają
dźwięki bełkotliwe
którymi dzieło skończy
germański kronikarz:
Alles ist relativ.
Vielleicht un Wahrscheinlich.

"niejednokrotnie wyważa on otwarte drzwi
bo w Ewangelii to jest rozwiązane"


7.
i głos: Marku,
nie wolno pisać grzechem
choć można się jąkać
wszystko się wyciszy
nie trzeba urągać

"usiłuję jeszcze szyć - nie bardzo mi to wychodzi"

8.
wiem
że w snach setników
pragnienia dalekie
od troski o Cesarstwo
gorzka jest miłość Imperium
gorzka jest słodycz Calabrii
a konie nasze Dunaj dopijają

"byłam z Michałkiem w szczepieniu - był bardzo dzielny, w ogóle nie płakał"

9.
upokorzenie
odsłania twarz prawdziwą
pod powłoką wstydu
widać jak na dłoni
co jest tanim kuglarstwem
a co jest naprawdę

"Wojtuś jest trochę przeziębiony"

10.
pod ścianami tarcze
na spleśniałym winie
w ołowianych kubkach
śnieg późno jesienny
archeologowie zacierają ręce:
odeszli w popłochu

"muszę iść spać bo nie wiadomo ile razy
będę musiała wstawać w nocy
P. S. kochany, codziennie się za Ciebie
modlę i Ciebie też o to proszę"


    sierpień-wrzesień '88



* * * (jestem wdzięczny Panu Bogu)

jestem wdzięczny Panu Bogu
że
POMIMO WSZYSTKO
zostawił mi
wiarę
i mało tego:
pracowicie ją pomnaża -
- jak na Boga przystało


    maj '89



plan pracy nad sobą

"Odour of blood when Christ was slain
Made all Platonie tolerance vain"
"W zapachu krwi, gdy Chrystus kona,
Pryska swobodna myśl Platona"
przeł. J.M. Rymkiewicz

1) przemyśleć treść i konsekwencje słowa "pobożność".
2) żyć pobożnie.
3) nie kupczyć kramem niepotrzebnych słów i zbędnych gestów. Oszczędność energii.
4) rozróżniać potrzebę nawrócenia od pokusy ucieczki.
5) nie zagłuszać ciszy.
6) uprościć wszystko.
7) skierować wściekłość tam gdzie trzeba.
8) unikać cienia bo trudno go odróżnić od ciemności i nawet zaczyna się od tych samych liter.
9) dawać rzeczom właściwą im nazwę, ranie: rana, grzechowi: grzech, wzruszeniu: wzruszenie.
10) nie śpiewać "Alleluja" nad każdym ścierwem. Perły i wieprze.
Bóg jest Bogiem życia, czyli co ma umrzeć niech umiera.
11) modlić się o łagodność i w ogóle się modlić.
12) troska o uwagę, czyli pokornie dostrzegać.
13) pobożnie widzieć.
14) rozpaczać tylko pobożnie.
15) pobożnie umrzeć.
16) pobożnie prosić o zmartwychwstanie.



Oblicze Boga

1.
Była noc nad potokiem Jabbok.
Po tamtej stronie żony, niewolnice,
dzieci: Wszystko.
On: sam jeden.
Lęka się
(nie lekceważmy tego szczegółu, w ogóle
nie lekceważmy szczegółów w tej historii
ani w żadnej innej. Nasza wiedza -
wątpliwa zresztą - bierze się stąd, że my
już wiemy, a on jeszcze nie).
Więc lęka się. Jego trwoga ma na imię Wszystko
(używa nazwy zastępczej: Ezaw.
Przypuszczamy jednak, że jest to słowo
mające oswoić grozę - częsty zabieg, nie
tylko u Patriarchów).
Wrócił wiedziony przeczuciem Wydarzenia.

2.
Zmaganie z Kimś aż do wschodu jutrzenki.
Jakub jest silny.
Walczy jak równy z równym.
Tylko ścięgno w stawie biodrowym poraził
przeciwnik.
Tylko. Bo Jakub jest mocny
(podkreślmy to z naciskiem jeszcze raz).
Tajemniczy prosi:
- Puść mnie, bo już wschodzi zorza
(zwróćmy uwagę na motywację prośby: mówi
więcej o taktyce Tajemniczego niż się na
pierwszy rzut oka wydaje).
Przewaga zranionego wyraźna:
- Nie puszczę Cię, dopóki mi nie
pobłogosławisz (czyli walka służy
poznaniu - jest świadom niezwykłości
Tamtego).
I rozmowa wyczerpanych o imionach
(czyli z mocowania powstaje wzajemna bliskość).
I pobłogosławił go na owym miejscu.
A Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel,
czyli Oblicze Boga, mówiąc:
Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz,
jednak ocaliłem życie.

3.
I końcowy obraz
(nie dajmy się zwieść jego pozornejjednoznaczności.
Poza tym wyobraźnia będzie tu bardzo ważna):
ciemność robi się szara, potem różowieje
ulega ostatecznie słońcu.
Długa, wijąca się droga
(piargi, kępki żółtej trawy, im bliżej potoku tym głębsza zieleń:
wysiłek wyobraźni wspiera tropicieli sensu).
A miejscowość
(której jeszcze nie ma, o czym warto napomknąć)
nazywa się Oblicze Boga.
Drogą kuśtyka samotny mężczyzna.
Niby ten sam, a nie ten sam
(mamy prawo sądzić, że jego nowe imię
i nieuleczalnie porażone ścięgno w stawie biodrowym
- znaki, przyznajmy, wyraźne i trwale - są znamieniem Nowego).
Chodzi wprawdzie wolno i z bólem
(zbliżając się do jego twarzy zauważamy grymas,
którego źródłem niekoniecznie musi być uszkodzone biodro),
zostawia na piasku zamazany ślad,
ale zwie się Izrael,
bo walczył z Bogiem i ludźmi
i zwyciężył.

Spieszy się. Na twarzy ślady przedwczorajszego strachu,
wczorajszej chytrości i przewalczonej
(słowo to zgęszcza przeżycia ostatnich godzin) nocy.
Czy to nie interesujące, że Bóg uderza w momencie zaniepokojonego tryumfu?
Nie przechodźmy nad tym spostrzeżeniem do porządku dziennego
(zachowajmy porządek nocny).

Jak wykładają mistrzowie,
z podpatrywania sposobu walki Tajemniczego powstało dżudo:
Tajemniczy posługuje się siłą człowieka,
aby podporządkować go swoim planom
Bóg obala Jakuba energią Jakuba.
Bóg pokonuje Jakuba powodzeniem Jakuba
(może to nie dość jasne, ale niezapominajmy,
że walka odbyła się w ciemności)

I co to znaczy?
kruchość powodzenia? jakiegokolwiek?
zawsze niedołężność przed Nim, choćby się
wydawało, że nie wiadomo co?
kalectwem płaci się za Nowe Imię?
olśnienie: że moc tajemniczego ukryta w Jego
słabości?
zęby w ścianę, bo i tak...?
że odłożyć i nie kombinować, bo dopiero Słowo
dopowie epilog?

Poszukując znaczenia
nie zapominajmy, że walka odbywała się nocą.
Teraz, w świetle dnia, widzimy tylko grymas na
twarzy.
A pod wieczór zobaczymy już tylko na piasku
ślady niewątpliwie chorej nogi.
I zrozumiemy, że nie zostawiły go stopy Jakuba.
Tędy szedł Izrael.


    październik '88



* * * (Wiara, Nadzieja, Miłość)

WIARA

splot słoneczny
w którym się wszystko
zamyka i otwiera
ściemnia i rozjaśnia
który pozwala żyć
na samym wdechu
co prowadzi do rozsadzenia płuc
ale i klatki
w której życiu za ciasno


NADZIEJA

poszukiwanie
właściwego dźwięku
który
wyrazi bezszelestność odchodzenia nie stężeje w mur
nie zachłyśnie się porażką
i oczyści gnostyckie marzenia
o Anapausis -
- odpoczynku w Bogu


MIŁOŚĆ

troska
o odległą półkę
w pustej kuchni
na której słoik
z napisem "sól"
jak mówią
oczy smak i używanie
a może "ból"
jak mówią pamięć lęk słoika trwanie
niech się nad półką zmiłuje czas
tak Chryste
miłosierny czas.
Poza tym:
splot słoneczny
w którym się wszystko
otwiera i zamyka


    maj '90



* * * (Tylko mi słońca nie zasłaniaj)

Tylko mi słońca nie zasłaniaj, Aleksandrze.
Jedynie w jasnej beczce cynizm jest właściwy.
Gdzież Diogenesowi do Twojego Mistrza.
Gdzie Synopa - gdzie Świat.
Ale niczego mi nie trzeba.
Posiadanie wyblakło.
Wzgarda wypłowiała.
Przepalone słońcem.
Nie zasłaniaj więc.


    maj '90



* * * (...niepokój)

Jch bin unruhig,
aber bei dir ist der Friede.
In mir ist Bitterkeit,
aber bei dir ist die Geduld.
Ich verstehe deine Wege nicht,
aber du weisst den Weg fur mich"
D. Bonhoeffer

... niepokój,
gorycz,
ciemność,
słowo "dlaczego" w nieodłącznym sąsiedztwie
słowa "ja"...
Banał i grafomania? Być może.
Ale co robić, jeśli to dzieje się naprawdę?
Oczywiście: wolność od buntu
jest początkiem wstępowania
w przestrzeń odpowiedzi.
Jednak nie w naszej mocy
rozniecanie ognia,
który pożerając wyjaśnia,
w którego blasku kształt drogi staje się wyraźny,
z którego popiołów zgoda
na niepojętą tajemnicę
daru takiego
a nie innego
życia.



* * * (O samotności pisano wiele)

O samotności pisano wiele.
Bywało, że genialnie, bywało, że głupio.
Że nie można żyć z nią i bez niej.
Że niszczy i że buduje.
Że z niej siła i że rozpacz.
Ona -
- jak na wysłannika z wysoka przystało -
- nie dba o opinie,
lekce sobie waży
i jedno i drugie,
przeprowadza sprawnie
transfuzje,
transplantancje,
operacje twarzy.
Obejmując zmienia.


    marzec '91



* * * (niełatwo)

niełatwo
przy wyłączonych kaloryferach
w grudniowy poranek
pod koniec XX wieku
wybierać
między św. Janem od Krzyża
i Milanem Kunderą
między freskami Giotta
i fotografiami Helmuta Newtona
między linią
i kołem
zdrowiem
i chorobą.
Słowo stało się ciałem
i nieodwołalnie skomplikowało
relacje między niebem i ziemią


    marzec '91



* * * (Szukamy wyjścia)

Szukamy wyjścia.
Po pewnym czasie
zawsze robi się zbyt duszno.
Jakiś rodzaj permanentnej klaustrofobii.

Po pewnym czasie
zaczynamy rozumieć, że
jedyne wyjście
to zaczepić się o krzyż.

Po pewnym czasie
już wiemy, że
najskuteczniejsze jest
przybicie.


    sierpień '90



* * * (Panie, pragnę Twojego szczęścia)

Panie,
pragnę Twojego szczęścia.
Więc
zanim
się to wszystko nie
udławi z żalu
nie zawsze doskonałego
i niekoniecznie za grzechy,
zanim ze zgryzoty
nie zeschnie na wiór
ostateczny -
- zrób coś w Twoim stylu.
Bądź szczęśliwy
jak tamta kobieta
z drachmą w dłoni.


    sierpień '90



* * * (Nie pozwól)

Nie pozwól
bym
pouczał
rozstrzygał
wiedział
przygarniał pobłażliwie
ze środkiem na chandrę
ze sposobem na własne i cudze życie
w kieszeni sutanny

Pozwól
żyć
to znaczy
słuchać i czcić


    maj '90



* * * (To wszystko nieprawda)

To wszystko nieprawda.
Nie wierz
w moją obojętność,
w moją nieobecność doskonałą,
w moją zimną krew.
Prawdą jest tylko
żal
i
krew rozżarzona do białości.




| do góry | powrót |