zupełnie inaczej
I dystans jest podobno duszą piękna dystans wydobywa słowa wyważone i bezbłędnie bezpieczne można iść nieskazitelnie jasno nie pojawią się plamy potu na koszuli a trwoga tylko czasem i nie na pewno ale nie wiadomo czy to jest sposób dla zachwyconych Wcieleniem II bliskość powiększa worki pod oczami nieobliczalna zbawia i zatraca ale nie wiadomo czy miał rację św. Bernard z Clairvaux gdy mówił
że wszystko jest w porządku kiedy nic nie jest w porządku III I również nie wiadomo czy to coś czyli klucz do raju jest poza dystansem i bliskością czyli dużo dalej i dużo bliżej IV to musi być zupełnie inaczej
trzy rady z których ostatnia jest nieprzypadkowo
najkrótsza I
jeśli piszesz
nie wyprowadzaj zdań ze swojej ciemności
demony bywają hojne i za wierną służbę płacą nierzadko fontanną złocistego słowa
choćby rzędy liter mieniły się od znaczeń i pociągały umysł genialnością uchwycenia "istoty rzeczy"
nie wierz zniszcz i zawróć
nawet za cenę bełkotu czy skrwawionego milczenia
II
jeśli kochasz
zaufaj słowom Augustyna - zestarzał się na miłowaniu - i zapytaj: kogo? co?
bo może się okazać że najzwyczajniej nie warto
wprawdzie Bóg jest miłością ale liczne wątpliwości
rodzą te same słowa przy zamianie przypadków i wielkiej litery i w odwrotnym porządku a święty Jan skrzywiłby się z obrzydzeniem
III
jeśli żyjesz
oczywiście Herbert ma rację: masz mało czasu trzeba dać świadectwo
ale bywa że czasu jest sporo i że inni zrobią to lepiej
grudzień '88
rorate coeli W czwartym roku życia
z papierowym lampionem w ręku zrozumiałem jak to jest: to ze śpiewania Gloria powstaje jasność choć na zewnątrz ciemna śnieżyca i daleko do świtu czyli bez zmian ale przyjazny obszar światła wydarty z mroku
zachrypniętym głosem nie na swoją chwałę jest prawdziwy
w czasie adwentu czyli kiedykolwiek
uczę się chodzić
"Pomiędzy nami idziesz Panie Po skamieniałe! drodze życia I słuchasz stów zrodzonych z laku Przed jutrem pełnym tajemnicy. *** Niebawem skończy się. wędrówka I dzięki Twemu zmartwychwstaniu Wejdziemy w progi domu Ojca
Byś tam wieczerzał razem z nami. *** Czyż jest coś bardziej wzniosłego Nad miłość większą od lęku...?"
Z hymnów brewiarzowych okresu wielkanocnego
uczę się chodzić na pochwalę wierności
uczę się chodzić trzymam głowę prosto zostawiam ślady wyraźne na szlaku dla nieuleczalnie karkołomnych ale nie o to c h o d z i
uczę się chodzić powierzając się cały rześkości podwójnie rannych godzin gdy słońce jeszcze nie skażone dawaniem ciepła w nadmiarze po nocnych ulewach wysusza kałuże
uczę się chodzić i zdaniem wytrawnych rozpoczynam wyjątkowo prędko: w tydzień po zawale stawiani pierwsze kroki bierze się to z wrodzonego uporu i z nabytej łagodności i ze strachu przed śmiercią na leżąco
uczę się chodzić choć chwiejny rytm kroków bywa wspierany przez niewielu: nie po to przecież kupuje się bilety do cyrku
uczę się chodzić z oporu wobec muzyki zmuszającej do tańca to jest zbyt poważne i godniej będzie wyrażone w statecznej równomierności kroku
uczę się chodzić wiernie i pracowicie wdeptują stopy zły piasek goryczy i pogardy w szczeliny między kostkami bruku
uczę się chodzić a arytmia kroków
bierze się z wyboistości drogi którą nie ja wybierałem a też z nieusuwalnego podejrzenia wobec milości do wszystkich czyli do nikogo
uczę się chodzić dzięki niedowodliwemu aczkolwiek rosnącemu przekonaniu
że okrucieństwo nie jest ostatecznym słowem na temat prawdy o wędrowaniu i w sprawie kresu drogi
uczę się chodzić tak jakby wszystko szło normalnie a cały problem sprowadzał się do znalezienia czasu na przymiarkę kolejnej sutanny
uczę się chodzić z pamięcią o prawie Najwierniejszego o czwartej straży nocnej objawionym:
od gęstości cząsteczek wiary w sercu i stopach zależy czy jezioro stężeje w kamień
uczę się chodzić
bez wiary że dojdę za to z wiarą że dzielność odrywania stopy od ziemi na przekór wbrew i pomimo wszystko
nie jest bez znaczenia dla Najwierniejszego gdy przyjdzie do mnie po skamieniałej wodzie wszak przebito Mu serce
ale nie połamano goleni i - choć się rumienię od ciężaru i bezbronności słowa - kocha
* * * (krzywdy zadane) krzywdy zadane lub doznane wykrzywiają linie na których zapisujemy siebie
i żal że odeszło i że nie do naprawienia
i wiara że Bóg potrafi pisać prosto na liniach krzywych od krzywdy
* * * (tłumaczę nie tobie) Księdzu Kazimierzowi Kaczorowi
tłumaczę nie tobie który już wiesz
warto zmieniać w pośpiechu parafie zawsze na krótko i nigdy do końca w cieniu tych którzy budują rodzą i mają prawdziwe problemy
i tych na których się stawia warto kilka konfesjonałów parę szpitali i trzy lub cztery sutanny warto zasypiać wrośniętym tylko w swoje nieposłuszne ciało warto pić z kielicha na oczach tych którzy nie rozumieją
że dałeś wszystko i dlatego potrzebujesz miłosierdzia
wszystko się potoczy normalnie i bez wielkiego płaczu nikt nie owdowiał my zestarzejemy się bez ciebie a miejsce za ołtarzem na pewno nie zostanie puste rządek liter w Kalendarzu Liturgicznym kruchość anegdoty płatków i płomieni nierówna walka pamięci z czasem
ale musiałeś przecież dojrzeć niezauważalnie dla nas rozpędzonych dojrzeć tak że Bóg nie mógł już powstrzymać tęsknoty za tobą
sierpień'89
* * * (Ja niczego nie pamiętam) Pamiętam miłość w jej twarzy Wbitą głęboko po rękojeść
T. Jastrun
Ja niczego nie pamiętam. Jest taki rodzaj szczęścia, który niszczy pamięć.
To się ponoć leczy cynizmem albo
zgodą na ubóstwo bez nagrody, z którego lekkość niesłychana i podziw aniołów wzruszonych, że oszczędzono im człowieczeństwa, które nie ominęło nawet Boga. Albo nie leczy się wcale.
I wtedy dopiero wszystko nabiera właściwego smaku.
maj '89
Sjesta na Awentynie na Piazza Gian Lorenzo Bernini przy Via di San Saba nie kupuje się tanich owoców
jest takie samo zawsze nawet jeśli dzieje się na zakurzonym placu gdzie kwitną rododendrony a cykady podbijają bębenek wszechogarniającego luzu
który doskwiera inaczej naturom nienawykłym do słońca
można stąd pojechać do Ostii do nieba lub donikąd
ważne żeby zachować w sobie ciemną wilgoć Carcere Mamertinum wprawdzie Chwałą Boga jest Żywy Człowiek ale o czym oni myśleli kiedy wyrzekali się słońca ryjąc w kamieniu pawie i gołębie
lipiec'89
czy tak powstają? zrozumienie jest śmiercią wiersza: niepewność czyli źródło wysycha wystarczy nasturcja i łaska obietnicy wystarczy Słowo i błogosławione nienasycenie
ale czy jest możliwe? Kyrie elejson...
kwiecień '89
* * * (Podobno) Podobno moim wierszom brakuje drapieżności. To prawda. Cała ich drapieżność zużywa się na wyrywanie z siebie drapieżności i zostają ślady po bitwie, czyli parę zmęczonych słów, które za cenę kalectwa ocalały, ufne, że po Zmartwychwstaniu odrasta nie tylko życie, ale i pazury.
maj '89
Poetzleinsdorf po miesiącach deszczu
nagła zmiana i lęk okropny że banalne i nieprawdziwe: zgęszczenie ziemskiego piękna ciepła ludzka bliskość
rozgrzane powietrze staruszka bezpieczna w cieniu drzewa czyjś uśmiech nad otwartą kopertą przytulenia
wiewiórka dzieci jak krasnoludki słońce
i pytanie: czy można temu zaufać?
i odpowiedź wiewiórki:
marzenia są na miarę prawdy pragnienia biorą się z prawdy ona wybłyskuje rzadko i raczej śmiesznie ale to nie powód żeby nie wierzyć ludziom którzy spacerują szczęśliwi że są racja jest po stronie proroków
potem pierwsze krople deszczu
Witkowi oraz wszystkim stukniętym i naiwnym
N.N. stanowił zwykły przypadek faceta, którego przerasta samotność. Jak z podręcznika dla młodych psychiatrów. Jedząc - na przykład - grejpfruta, połówkę wrzucał do kosza. Według prawych i głodnych, był to podejrzany sposób leczenia wyżej wspomnianej choroby, ale jakiś był. A poza tym, mówimy na razie i zresztą, mądrze - o destrukcji, a nie o sublimacji. Oczywiście, można pukać w czoło, można radzić, ale zaleca się ostroż-ność oceny, jak zawsze wtedy, gdy zagadka czyjejś dziwności rosnącej na glebie nieznanego nam bólu, wprowadza niepokój w nasze uładzone rozumienie. Bo może to właśnie ON wie co znaczy być człowiekiem? Mimo to (a może właśnie dlatego) rósł jak drzewo, prosto w niebo. Było w nim pragnienie do-tyku rąbka ukochanej szaty. Wierzył, że Mistrz ta-muje krwotoki i prostuje garby. A grejpfrutów lepiej nie kupować. Za drogo się za nie płaci.
maj '89
* * * (przede mną pięć godzin) Ojcu przede mną pięć godzin czekania cokolwiek się potem stanie będzie smutne
to znaczy że sens musi być obok smutku możliwy w smutku i pomimo smutku dany i przyjęty bez otarcia łez
wszystko rozumiem zawracam przebaczam wpadam w trans
tylko ten smutek nieuchronny
jak sens
maj '89
* * * (Co mam zrobić, Tato?)
Co mam zrobić, Tato? opowiedzieć jak się staczam, dźwigam, żyję? jak wygląda moje szczęście w nieszczęściu? jak moje dziwactwa i rysy upodabniają się do Twoich? zapalić z Tobą papierosa? poprawić poduszkę? schować okulary,
które odłożyłeś jesienią, jak to się wszystko stało? robić swoje jak gdyby nigdy nic? zaufać kielichom na ołtarzach, w których nasza bezradność?
Nie wiem. Milczysz, jak zawsze daleki od patosu. Wrastamy cicho w Tego, który jest i Ojcem i Synem.
maj '90
* * * (Kochać) Ojcu
Kochać znaczyło najpierw pisać na skrawkach papieru: "Lilko, najdroższa, nie mogę uwierzyć,
że urodzi nam się syn".
Kochać znaczyło potem pisać w małych notesach: "naprawić rynnę, pomalować płot, kupić kurczęta".
Kochać znaczyło jeszcze później wyciągać zabandażowane ręce wołać "Słoneczko!"
i pytać "dlaczego?"
Kochać znaczy teraz doczekać się ciszy, w której już tylko Miłość
* * * (Otaczał go pewien rodzaj) Dziadkom Antoniemu i Teodorowi
I Otaczał go pewien rodzaj niefrasobliwości, bo wiedział jakby więcej niż tu wypadało. Uparta pogoda oczu
w długich pasmach bólu leczonego wiarą. Przeźroczysty, zasłuchany. Żyjąc w ten sposób umiera się niepostrzeżenie
i nie jest się ciężarem tak teraz jak przedtem. Tylko w struktury genetycznych kodów coraz potężniej
wpisuje się miłość.
II W brązowych tonacjach fotografii z Westfalii (Zur Erinnerung..., Bottrop 1918)
wszystko jak należy: wąsy i falbanki, zaklęte w papier życie, złudzenie dostatku. Piętnastoletni w prawym, górnym rogu, jeszcze nie wie (z żywej strony czasu widać nieco więcej): powstania i miłość, synowie, krwotoki, długie chwile milczenia, oszustwo historii, starość niedołężna. W piętnastoletnich oczach błysk przeczucia prawdy: nic się nie ułoży do końca szczęśliwie, tęsknota za czułością nie spełni się tutaj. Ale nie wie jak będzie umierał: szczupły i wyniszczony, z dziurawą pamięcią.
III Tak mało pamiętam, choć byłem kochany i noszę w sobie ich wiarę i lęk, tę samą barwę głosu, podobny kształt dłoni, zdziwienie wyrażane
znajomym ruchem brwi. Ale wiem: ich groby są dowodem przeciwko śmierci. Nie mogli tylko cierpieć, marzyć
i przegrać w pół kroku.
trochę o sobie 1.
kładą się długie cienie na twarzach podróżnych Aureliusz drobnym pismem wypełnia stronice i przejrzystością składni ujarzmia dzikość krajobrazu od jesiennych wiatrów pękła mu wczoraj warga stąd ten dziwny grymas w Petronell Carnuntum rodzi się Europa.
"dzieci już śpią - mogę pisać"
2. świadom własnej chwały
trzydziesty szósty legion liże swoje rany a konie nasze Dunaj dopijają pijane włócznie tańczą odbija się wodzom rzężą konający
"jutro na poczcie dowiem się jak to się wysyła - o szczegółach na pewno powiedzą ci inni"
3. Septymiusz Sewer - - jest boski zaprawdę - - przywiózł nowe żony przeklęte usta wieszczów wołają na trwogę łuny na horyzoncie obcym bogom w darze w Petronell Carnuntum rodzi się Europa.
"moje życie przebiega znowu pod znakiem pilnowania dzieci"
4.
i głos: Marku, codziennie umierać rodzić się na nowo budować swoje teraz na słowach najprostszych
"przeczytałam już "Dramaty i Trans-Atlantyk" Gombrowicza, bardzo go lubię"
5. już pierwsze strużki wody ściął mróz na Porta Nigra bezsilność barbarzyńców osądzą bogowie czy w winnicach Calabrii
skończył się już sezon?
"po przeczytaniu scenariuszy Bergmana stwierdziłam, że bardziej mi imponował kiedy byłam młodsza - teraz wiele scen budzi we mnie niesmak"
6. już z lasów się dobywają dźwięki bełkotliwe
którymi dzieło skończy germański kronikarz: Alles ist relativ. Vielleicht un Wahrscheinlich.
"niejednokrotnie wyważa on otwarte drzwi bo w Ewangelii to jest rozwiązane"
7. i głos: Marku, nie wolno pisać grzechem choć można się jąkać wszystko się wyciszy nie trzeba urągać
"usiłuję jeszcze szyć - nie bardzo mi to wychodzi"
8. wiem że w snach setników pragnienia dalekie od troski o Cesarstwo gorzka jest miłość Imperium gorzka jest słodycz Calabrii a konie nasze Dunaj dopijają
"byłam z Michałkiem w szczepieniu - był bardzo dzielny, w ogóle nie płakał"
9.
upokorzenie odsłania twarz prawdziwą pod powłoką wstydu widać jak na dłoni co jest tanim kuglarstwem
a co jest naprawdę
"Wojtuś jest trochę przeziębiony"
10. pod ścianami tarcze na spleśniałym winie w ołowianych kubkach śnieg późno jesienny archeologowie zacierają ręce: odeszli w popłochu
"muszę iść spać bo nie wiadomo ile razy będę musiała wstawać w nocy P. S. kochany, codziennie się za Ciebie modlę i Ciebie też o to proszę"
sierpień-wrzesień '88
* * * (jestem wdzięczny Panu Bogu)
jestem wdzięczny Panu Bogu że POMIMO WSZYSTKO zostawił mi wiarę i mało tego: pracowicie ją pomnaża -
- jak na Boga przystało
maj '89
plan pracy nad sobą "Odour of blood when Christ was slain Made all Platonie tolerance vain" "W zapachu krwi, gdy Chrystus kona, Pryska swobodna myśl Platona" przeł. J.M. Rymkiewicz
1) przemyśleć treść i konsekwencje słowa "pobożność". 2) żyć pobożnie. 3) nie kupczyć kramem niepotrzebnych słów i zbędnych gestów. Oszczędność energii.
4) rozróżniać potrzebę nawrócenia od pokusy ucieczki. 5) nie zagłuszać ciszy. 6) uprościć wszystko.
7) skierować wściekłość tam gdzie trzeba. 8) unikać cienia bo trudno go odróżnić od ciemności i nawet zaczyna się od tych samych liter. 9) dawać rzeczom właściwą im nazwę, ranie: rana, grzechowi: grzech, wzruszeniu: wzruszenie.
10) nie śpiewać "Alleluja" nad każdym ścierwem. Perły i wieprze. Bóg jest Bogiem życia, czyli co ma umrzeć niech umiera. 11) modlić się o łagodność i w ogóle się modlić. 12) troska o uwagę, czyli pokornie dostrzegać. 13) pobożnie widzieć. 14) rozpaczać tylko pobożnie. 15) pobożnie umrzeć. 16) pobożnie prosić o zmartwychwstanie.
Oblicze Boga 1. Była noc nad potokiem Jabbok. Po tamtej stronie żony, niewolnice, dzieci: Wszystko. On: sam jeden. Lęka się (nie lekceważmy tego szczegółu, w ogóle nie lekceważmy szczegółów w tej historii ani w żadnej innej. Nasza wiedza - wątpliwa zresztą - bierze się stąd, że my już wiemy, a on jeszcze nie). Więc lęka się. Jego trwoga ma na imię Wszystko (używa nazwy zastępczej: Ezaw. Przypuszczamy jednak, że jest to słowo mające oswoić grozę - częsty zabieg, nie tylko u Patriarchów). Wrócił wiedziony przeczuciem Wydarzenia.
2. Zmaganie z Kimś aż do wschodu jutrzenki.
Jakub jest silny. Walczy jak równy z równym. Tylko ścięgno w stawie biodrowym poraził przeciwnik.
Tylko. Bo Jakub jest mocny (podkreślmy to z naciskiem jeszcze raz). Tajemniczy prosi: - Puść mnie, bo już wschodzi zorza (zwróćmy uwagę na motywację prośby: mówi więcej o taktyce Tajemniczego niż się na pierwszy rzut oka wydaje). Przewaga zranionego wyraźna: - Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz (czyli walka służy
poznaniu - jest świadom niezwykłości Tamtego). I rozmowa wyczerpanych o imionach (czyli z mocowania powstaje wzajemna bliskość). I pobłogosławił go na owym miejscu. A Jakub dał temu miejscu nazwę Penuel, czyli Oblicze Boga, mówiąc: Mimo że widziałem Boga twarzą w twarz, jednak ocaliłem życie.
3. I końcowy obraz
(nie dajmy się zwieść jego pozornejjednoznaczności. Poza tym wyobraźnia będzie tu bardzo ważna): ciemność robi się szara, potem różowieje ulega ostatecznie słońcu. Długa, wijąca się droga (piargi, kępki żółtej trawy, im bliżej potoku tym głębsza zieleń: wysiłek wyobraźni wspiera tropicieli sensu). A miejscowość (której jeszcze nie ma, o czym warto napomknąć) nazywa się Oblicze Boga. Drogą kuśtyka samotny mężczyzna. Niby ten sam, a nie ten sam
(mamy prawo sądzić, że jego nowe imię i nieuleczalnie porażone ścięgno w stawie biodrowym - znaki, przyznajmy, wyraźne i trwale - są znamieniem Nowego). Chodzi wprawdzie wolno i z bólem (zbliżając się do jego twarzy zauważamy grymas, którego źródłem niekoniecznie musi być uszkodzone biodro), zostawia na piasku zamazany ślad, ale zwie się Izrael, bo walczył z Bogiem i ludźmi i zwyciężył.
Spieszy się. Na twarzy ślady przedwczorajszego strachu, wczorajszej chytrości i przewalczonej (słowo to zgęszcza przeżycia ostatnich godzin) nocy. Czy to nie interesujące, że Bóg uderza w momencie zaniepokojonego tryumfu? Nie przechodźmy nad tym spostrzeżeniem do porządku dziennego (zachowajmy porządek nocny).
Jak wykładają mistrzowie, z podpatrywania sposobu walki Tajemniczego powstało dżudo: Tajemniczy posługuje się siłą człowieka, aby podporządkować go swoim planom Bóg obala Jakuba energią Jakuba. Bóg pokonuje Jakuba powodzeniem Jakuba (może to nie dość jasne, ale niezapominajmy, że walka odbyła się w ciemności)
I co to znaczy? kruchość powodzenia? jakiegokolwiek? zawsze niedołężność przed Nim, choćby się wydawało, że nie wiadomo co? kalectwem płaci się za Nowe Imię? olśnienie: że moc tajemniczego ukryta w Jego
słabości? zęby w ścianę, bo i tak...? że odłożyć i nie kombinować, bo dopiero Słowo dopowie epilog?
Poszukując znaczenia nie zapominajmy, że walka odbywała się nocą. Teraz, w świetle dnia, widzimy tylko grymas na twarzy. A pod wieczór zobaczymy już tylko na piasku ślady niewątpliwie chorej nogi. I zrozumiemy, że nie zostawiły go stopy Jakuba. Tędy szedł Izrael.
październik '88
* * * (Wiara, Nadzieja, Miłość)
WIARA
splot słoneczny w którym się wszystko zamyka i otwiera ściemnia i rozjaśnia który pozwala żyć
na samym wdechu co prowadzi do rozsadzenia płuc ale i klatki w której życiu za ciasno
NADZIEJA
poszukiwanie właściwego dźwięku który wyrazi bezszelestność odchodzenia
nie stężeje w mur nie zachłyśnie się porażką i oczyści gnostyckie marzenia o Anapausis - - odpoczynku w Bogu
MIŁOŚĆ
troska o odległą półkę w pustej kuchni na której słoik z napisem "sól" jak mówią oczy smak i używanie a może "ból" jak mówią pamięć lęk słoika trwanie niech się nad półką zmiłuje czas
tak Chryste miłosierny czas. Poza tym: splot słoneczny w którym się wszystko otwiera i zamyka
maj '90
* * * (Tylko mi słońca nie zasłaniaj)
Tylko mi słońca nie zasłaniaj, Aleksandrze. Jedynie w jasnej beczce cynizm jest właściwy. Gdzież Diogenesowi do Twojego Mistrza. Gdzie Synopa - gdzie Świat. Ale niczego mi nie trzeba. Posiadanie wyblakło. Wzgarda wypłowiała. Przepalone słońcem. Nie zasłaniaj więc.
maj '90
* * * (...niepokój) Jch bin unruhig,
aber bei dir ist der Friede. In mir ist Bitterkeit, aber bei dir ist die Geduld. Ich verstehe deine Wege nicht,
aber du weisst den Weg fur mich" D. Bonhoeffer
... niepokój, gorycz, ciemność, słowo "dlaczego" w nieodłącznym sąsiedztwie słowa "ja"...
Banał i grafomania? Być może. Ale co robić, jeśli to dzieje się naprawdę? Oczywiście: wolność od buntu jest początkiem wstępowania w przestrzeń odpowiedzi. Jednak nie w naszej mocy rozniecanie ognia, który pożerając wyjaśnia, w którego blasku kształt drogi staje się wyraźny, z którego popiołów zgoda na niepojętą tajemnicę
daru takiego a nie innego życia.
* * * (O samotności pisano wiele)
O samotności pisano wiele. Bywało, że genialnie, bywało, że głupio. Że nie można żyć z nią i bez niej. Że niszczy i że buduje. Że z niej siła i że rozpacz. Ona - - jak na wysłannika z wysoka przystało - - nie dba o opinie, lekce sobie waży i jedno i drugie, przeprowadza sprawnie transfuzje, transplantancje, operacje twarzy. Obejmując zmienia.
marzec '91
* * * (niełatwo) niełatwo przy wyłączonych kaloryferach w grudniowy poranek pod koniec XX wieku wybierać między św. Janem od Krzyża i Milanem Kunderą między freskami Giotta i fotografiami Helmuta Newtona między linią i kołem zdrowiem i chorobą.
Słowo stało się ciałem i nieodwołalnie skomplikowało relacje między niebem i ziemią
marzec '91
* * * (Szukamy wyjścia) Szukamy wyjścia.
Po pewnym czasie zawsze robi się zbyt duszno. Jakiś rodzaj permanentnej klaustrofobii.
Po pewnym czasie zaczynamy rozumieć, że jedyne wyjście to zaczepić się o krzyż.
Po pewnym czasie już wiemy, że najskuteczniejsze jest przybicie.
sierpień '90
* * * (Panie, pragnę Twojego szczęścia)
Panie, pragnę Twojego szczęścia. Więc zanim się to wszystko nie udławi z żalu nie zawsze doskonałego
i niekoniecznie za grzechy, zanim ze zgryzoty nie zeschnie na wiór ostateczny - - zrób coś w Twoim stylu. Bądź szczęśliwy jak tamta kobieta z drachmą w dłoni.
sierpień '90
* * * (Nie pozwól) Nie pozwól bym
pouczał rozstrzygał wiedział przygarniał pobłażliwie ze środkiem na chandrę ze sposobem na własne i cudze życie w kieszeni sutanny
Pozwól żyć to znaczy słuchać i czcić
maj '90
* * * (To wszystko nieprawda) To wszystko nieprawda. Nie wierz w moją obojętność, w moją nieobecność doskonałą, w moją zimną krew. Prawdą jest tylko
żal i krew rozżarzona do białości.
| do góry |
powrót |
|